LIŚNA








Nieraz pewnie słyszeliście od kogoś słowa: "Zgiń, przepadnij!", ale żeby poznać historie tego zwrotu musimy przenieść się w surowe, dzikie i piękne rejony Bieszczadów.

LIŚNA

Dawniej życie w Bieszczadach nie należało do najłatwiejszych, nie tylko ze względu na fauny czy zmienne warunki pogodowe, lecz także okoliczne demony.

Nie raz, gdy myśliwi wędrowali przez lasy z krzaków, tuż obok nich, dobiegało niewinne, dziewczęce nawoływanie jednego z nich.
Teraz los nieszczęśnika leżał w jego rękach, jeśli poszedł on w bór za Liśną, która zazwyczaj przyjmowała postać niezwykle urodziwej niewiasty. Jednak czary zawsze mają efekty uboczne, więc gdyby oszołomiony mężczyzna zwrócił uwagę na plecy demona, zauważyłby,
że wzdłuż kręgosłupa dziewczyny ciągnie się otwór, przez który można było zobaczyć jej wnętrzności. Liśna pomagała myśliwemu w łowach, przy pracach domowych, udzielała mu porad i zdradzała tajemnice oraz towarzyszyła mu w dzień i w nocy. Z taką pomocnicą wybraniec demona
dochodził do wielkiego bogactwa i poszanowania, jednak... szybko tracił zdrowie, a że Liśna była zauważalna tylko dla tego jednego mężczyzny, podczas publicznych rozmów z nią ludzie myśleli, że chłop po prostu zwariował. Ofiara umierała bez przyjaciół, a jej majątek jako przeklęty
znikał bez śladu.
- Dobrze, wszystko rozumiem, ale co do tego ma "Zgiń, przepadnij!"? - pomyśleliście zapewne.
Otóż, przed większością demonów polskich można było się chronić. Gdy mężczyzna domyślił się, że prawdopodobnie z krzaków nawołuje go Liśna, powinien natychmiast krzyknąć "Zgiń, przepadnij!" i dołączyć do tego jakieś siarczyste przekleństwo. Liśna przenosiła się wtedy w inne miejsce,

Komentarze

Popularne posty